KLUB I HOTEL OFICERÓW SIŁ ZBROJNYCH ABU DHABI, ZEA: MODERNIZM Z MARMURU I PUSTKI

Ten budynek wzbudził we mnie obsesję, gdy pierwszy raz zobaczyłam go w grudniu zeszłego roku. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich wypadał wtedy Eid al Etihad - Dzień Zjednoczenia, a ja udałam się do Abu Dhabi na długi weekend. Chciałam spędzić tam trzy świąteczne dni, z dala od szaleństwa Dubaju i odbywającego się tam w tym czasie turnieju rugby. To była pięćdziesiąta trzecia rocznica istnienia tego młodego kraju, który świętował ją z wielka pompą, by budować i wzmacniać swoja tożsamość narodowa. To miejsce zaledwie sześćdziesiąt lat temu było niewielkim ośrodkiem przecinania się szlaków handlowych, domem beduinów i poławiaczy pereł. Mam wrażenie, że ten rozwijający się przez ostatnie dekady z prędkością światła kraj dopiero teraz ma wreszcie czas, by spojrzeć wstecz.

Jeśli o emirackiej tożsamości i historii mowa, pierwsze kroki w Abu Dhabi kieruję do hotelu Erth. ‘Erth’ w języku arabskim oznacza ‘dziedzictwo’ i słowem tym obrandowano nowy koncept na tutejszej scenie hospitality. Rdzeniem konceptu tego zespołu hotelowego jest autentyczne doświadczenie Emiratów, odzwierciedlone w jego architekturze, gościnności i ofercie kulinarnej. A architektura tego miejsca historię ma bogatą. Budynek, w którym się mieści Erth, znany jest pod nazwą Klub i Hotel Oficerów Sil Zbrojnych (‘Armed Forces Officers Club and Hotel’). Zaprojektował go paryski architekt Roger Taillibert w latach 80tych, a oddano go do użytku w 1997 roku. Ośrodek jest wizją Szejka Zayeda bin Sultan Al Nahyana, ktory zadedykowal go oficerom Sił Zbrojnych ZEA - to fantastyczne centrum rekreacyjne mieszczące się na 75 hektarach, i składające się z takich udogodnień, jak korty tenisowe, bieżnia, olimpijskiej wielkości basen, strzelnice, teatry, sale konferencyjne, pokoje hotelowe, restauracje, a nawet meczet.


W pierwszą grudniową niedzielę wjeżdżam więc przez obłą bramę, i jadę dalej kilkukilometrową aleją obsadzoną szpalerem palm, mijając poszczególne elementy tego ogromnego założenia. Roger Taillibert, autor m.in. paryskiego stadionu Parc des Princes, poświęcił swoją karierę „budowaniu dla sportu i w duchu sportu”. Charakterystyczne dla jego projektów jest to, że wyciągał z materiałów i technik ich maksimum użytkowe i ekspresyjne, tworząc - jak twierdzą niektórzy - sztukę za pomocą technologii. Nieoficjalnie dowiaduję się, że sam dach Klubu Oficerów wymagał wykonania kilkunastu tysięcy rysunków konstrukcyjnych. Mówiąc więc językiem dyscyplin sportowych, ten projekt to maraton połączony z ciężką atletyką. 

Marmur ułożony w idealnej symetrii

Już z zewnątrz budynek robi niesamowite wrażenie. Ma w sobie coś futurystycznego, wygląda jak zrywający się do lotu statek kosmiczny, choć oficjalnie został zaprojektowany - a jakże - w formie sokoła. Jego idealna symetria budzi respekt i lekki niepokój. Wchodzę do odnowionej części hotelowej. Otworzone dla gości w 2023 roku wschodnie skrzydło przeszło porządny lifting, jego wnętrza są eleganckie, minimalistyczne i ciepłe; nowoczesne w palecie materiałów i formach, a jednocześnie nawiązujące do tradycji za pomocą dzieł lokalnego rzemiosła z Zatoki oraz elementów plecionych z liści palmy. 


Nieskazitelne uniformy pracowników hotelu w piaskowych kolorach są świetnie skrojone, recepcja wtopiona jest zgrabnie w hotelowe lobby w formie pojedynczych, nie tworzących zbędnego dystansu między gośćmi a pracownikami pulpitów. Na parterze, wzdłuż całego skrzydła hotelowego wyłożonego wełnianymi dywanami, przypominającymi wyżłobiony pustynnym wiatrem piasek, rozrzucono miniaturowe majelisy: małe wyspy foteli i stołów o pięknych formach, z czekającymi tu i ówdzie tacami z ‘dallah’ - arabskimi czajnikami na kawę i filiżankami. Shaikha Al Kaabi, CEO brandu Erth Abu Dhabi, restauracji Erth Al Hosn, i szkoły kulinarnej Ecole Ducasse Abu Dhabi Studio, tłumaczy w jednym z wywiadów: “(...) Aktywnie inwestujemy w rozwój młodych talentów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, tworząc dynamiczny i innowacyjny zespół, który czuwa nad wyjątkowością doświadczenia naszych gości i odzwierciedla nasze poświęcenie się zarówno  tradycji, jak i nowoczesności”.* Czuję to doskonale w tej przestrzeni, jak również w przepięknym wnętrzu otworzonej ostatnio restauracji Al Rimal na końcu skrzydła. Ale jeszcze niejedno mnie tu dziś zaskoczy.

Gdy pierwszego wieczoru wychodzę z pokoju poszukać restauracji, błądzę - przegapiam windy i galeriowy korytarz tego ogromnego obiektu kończy się nagle ślepym zaułkiem. Jedynym elementem, który daje mi nadzieję na to, że nie będę musiała nadrabiać niepotrzebnie długich metrów korytarza, jest wyjście ewakuacyjne. Niepewnie otwieram drzwi, które okazują się swoistym przejściem do Narni. Z nowoczesnych przestrzeni stworzonych przez mlode emirackie talenty, ląduje prosto w Abu Dhabi lat dziewięćdziesiątych. Jest tu pusto, oprócz mnie zdaje się nie być tu nikogo. Sciany i podłogi obłożone są niebotycznymi ilościami szarego marmuru. Oprócz niego króluje tu stal nierdzewna, zrobiona na wysoki połysk, i małe ilości ciemnego drewna, głównie w formie gablot, w których wystawione są trofea i militaria Sił Zbrojnych ZEA. 

Idę dalej, w mocno geometrycznych przestrzeniach zaczynają pojawiać się złote elementy, tapicerowane meble rodem z królewskiego majelisu, mocne granatowe akcenty, gdzieniegdzie zamiast marmuru - granit. Jest pusto, a mocne formy przestrzeni są zaaranżowane symetrycznie niemal na granicy obsesji. Po raz pierwszy w życiu doświadczam tzw. “liminal space” - te opuszczone, surrealistyczne, nieco przerażające przestrzenie, są jednocześnie niesamowicie fascynujące. Słyszę miarowe uderzenia, i w poczuciu odrealnienia wyobrażam sobie, że to na pewno ktoś gra tu w tenisa. Okazuje się jednak, że są to dźwięki budowy, dochodzące zza białej plandeki. Czyżby to oznaczało zatem, że to wspaniałe marmurowe uniwersum, pamiętające wizyty Jacquesa Chiraca i Gerharda Schroedera we wczesnych latach 2000, miało przestać niedługo istnieć? 

Nie daje mi to spokoju. Następnego dnia postanawiam przejść się po tej historycznej części raz jeszcze. Odkrywam, że w drugim skrzydle założenia kwaterują nadal oficerowie sił zbrojnych. Na korytarzu zaczepiam kompetentnie wyglądającego pracownika hotelu i mam ogromne szczęście - to pan Prince Paulose, senior manager F&B, który pracuje tu od 1997 roku, czyli od dnia otwarcia. Jest przeuroczy i oprowadza mnie po całym założeniu, w tym po pomieszczeniach nie dla wszystkich dostępnych. Zwiedzamy teatr na 600 miejsc, salę weselną, pomieszczenia konferencyjne, siłownię, kręgielnię, lobby z wystawą historii sił zbrojnych ZEA, a także przestrzenie biurowe, gdzie siedzibę mają kreatywne biura takie jak Slash. Te przestrzenie są też platformą wymiany myśli i organizowane są tu liczne warsztaty i festiwale. 

Pan Paulose opowiada mi, że kuchnia Erth dostarcza catering także na wydarzenia powiązane z rodziną królewską. Opowiada mi, że Roger Taillibert często bywał gościem hotelu, długo po otwarciu jego projektu. Pokazuje mi najlepsze widoki z okien i opowiada o goszczących tu w przeszłości dygnitarzach. Klub Oficerów po tylu latach musi być dla niego jak drugi dom, myślę sobie. Oprowadza mnie jeszcze po odnowionych, czekających na oficjalne otwarcie restauracjach, oraz po użytkowanych już willach. Są piękne, ale nadal nie daje mi spokoju jedno pytanie. “Panie Paulose, ta budowa… Czy te wszystkie marmury zostaną zdjęte? Wszystko zastąpią te nowe wnętrza?”. Pan Paulose uspokaja mnie, mówi że co prawda trochę okładzin zniknie, ale nie będzie to kompletna rewolucja, wszystko ma odbyć się z poszanowaniem tego, co już tu istnieje. 


Mam taką nadzieję i przypominam sobie słowa Shaikhi Al Kaabi o tym, ze brand Erth “odzwierciedla poświęcenie się zarówno tradycji, jak i nowoczesności”. Lata dziewięćdziesiąte są zawieszone gdzieś między tymi dwoma pojęciami, ale to przecież właśnie w nich odbija się prawdziwe dziedzictwo Klubu Oficerów.